Ledwo zdążyłem ochłonąć po weselu Katarzyny i Adriana, a już spotkaliśmy się powtórnie – tym razem w celu przeprowadzenia sesji ślubnej. Adrian dostarczył nam dużo emocji już podczas jazdy samochodem na miejsce zdjęć – mówiąc, że dotarliśmy tam sprawnie, to małe niedopowiedzenie  Wraz z nami był także Paweł, którego późniejsza pomoc była nieoceniona.

Wybór padł na miejscowość Krasiczyn i piękny dwór wraz z parkiem, w którym zaczęliśmy naszą sesję. Pogoda dopisała podobnie jak na ślubie – mieliśmy doskonałe światło, które przenikając przez korony drzew parku malowało interesujące snopy światła i plamy cienia. Nie mogliśmy tego nie wykorzystać!

Gdy dotarliśmy do schodów zamku słońce powoli zaczęło chylić się ku horyzontowi, dając nam piękne ciepłe refleksy światła. Czego chcieć więcej? Dalsza część sesji ślubnej odbyła się już po zmroku w Rzeszowie. Most Tadeusza Mazowieckiego czy fontanny multimedialne to jedne z przystanków na naszej drodze.

Na koniec udało nam się jeszcze wykonać mały eksperyment. W tym celu pojechaliśmy w nieco odludne miejsce, gdzie wykonaliśmy serię zdjęć z długą ekspozycją. Z użyciem pałeczek zimnych ogni malowaliśmy w powietrzu esy floresy i różne fajne słówka. Ten dzień był bardzo pracowity, ale z takimi osobami nie sposób się zmęczyć czy znudzić…